8.11.2024
Miniony tydzień na arenie politycznej był jednym z najbardziej intensywnych w ostatnich latach. Konsekwencje ostatnich wydarzeń mogą znacząco wpłynąć na biznes i handel między USA a Unią Europejską, co w szczególności odczuje niemiecka gospodarka. Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu po wyborach prezydenckich (jego inauguracja planowana jest na styczeń 2025 r.), upadek niemieckiej koalicji rządzącej oraz zaskakująca reakcja Jeffa Bezosa, gratulującego Trumpowi zwycięstwa mimo wcześniejszych, ostrych konfliktów, to wydarzenia, które mogą w krótkim czasie zdefiniować przyszłość transgranicznego handlu oraz e-commerce.
Jakie będą skutki tych politycznych zawirowań dla polskich przedsiębiorców działających na rynku niemieckim? Czy te wydarzenia stworzą dla nich nowe wyzwania, czy też możliwości?
Powrót Trumpa – nowe cła i większe bariery handlowe?
Niemcy od lat są kluczowym partnerem handlowym USA w Europie, a wartość eksportu z Niemiec do Stanów Zjednoczonych w 2023 roku wyniosła niemal 158 miliardów euro – co stanowiło aż 9,9% całkowitego niemieckiego eksportu. Niemieckie towary, które mają odbiorców w USA, obejmują szeroką gamę produktów, od zaawansowanych maszyn i sprzętu medycznego po samochody, chemię i elektronikę. Jednocześnie, USA dostarczają do Niemiec towary o wartości blisko 95 miliardów euro, co czyni je jednym z trzech najważniejszych dostawców dla niemieckiego rynku.
Donald Trump, który w styczniu powróci na urząd prezydenta USA, słynie z polityki pełnej protekcjonistycznych działań, które uderzały bezpośrednio w rynek europejski. Już w trakcie swojej pierwszej prezydentury wprowadził znaczące obciążenia celne na import z Europy, w tym na stal i aluminium, co wyjątkowo dotkliwie odczuła niemiecka gospodarka.
Nie dość, że Donald Trump wygrał wybory prezydenckie, to Republikanie zdobyli również większość w Senacie, co otwiera mu drogę do długofalowych zmian w USA. Kontrola nad Senatem umożliwi Trumpowi szybkie zatwierdzanie jego nominacji sędziowskich, w tym potencjalnych młodszych konserwatywnych sędziów do Sądu Najwyższego, co może utrwalić konserwatywną dominację na dekady. Dodatkowo, Republikanie są na dobrej drodze do utrzymania większości w Izbie Reprezentantów, co pozwoli Trumpowi łatwo realizować jego program legislacyjny i zapewni mu swobodę w mianowaniu kluczowych członków gabinetu, w tym prokuratora generalnego, który nadzorowałby sprawy, w których Trump sam jest oskarżony.
Obecnie Donald Trump już zapowiada powrót do twardej polityki celnej. Jego administracja planuje nałożyć aż 60-procentowe cła na produkty z Chin, które mają największy udział w imporcie na rynek USA, ale również 20-procentowe taryfy na towary importowane z innych państw, w tym z krajów europejskich. Według prognoz niemieckiego Instytutu Badań Ekonomicznych (IFO), takie działania mogą znacząco ograniczyć eksport Niemiec do USA, zmniejszając go nawet o 15%. Skutkiem tego byłyby straty szacowane na około 33 miliardy euro rocznie, co wpłynęłoby na już osłabioną niemiecką gospodarkę i jej relacje handlowe z partnerami międzynarodowymi.
Polscy eksporterzy, którzy wysyłają swoje produkty zarówno do Niemiec, jak i bezpośrednio do USA, mogą odczuć te zmiany w kilku obszarach. Wielu polskich podmiotów dostarcza półprodukty lub montuje produkty dla niemieckich firm.
Także oczekiwany wzrost cen produktów eksportowanych do USA, spowodowany wyższymi cłami, może wpłynąć na konkurencyjność towarów pochodzących z Unii Europejskiej. Ponadto, jeśli Niemcy zaczną szukać nowych odbiorców w Europie, aby zrekompensować utracone udziały w amerykańskim rynku, konkurencja na rynkach unijnych może się zaostrzyć, co z kolei wpłynie na pozycję polskich firm. Protekcjonistyczna polityka USA może w efekcie wymusić na Niemczech intensywniejsze działania na rynku wewnętrznym Unii Europejskiej, a to oznacza dodatkowe wyzwania dla polskich przedsiębiorców.
Upadek „Koalicji Sygnalizacji Świetlnej” – polityczny wstrząs w Niemczech
Podczas gdy cały świat zwrócił uwagę na wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych, niemiecka polityka przeżyła własne turbulencje. Po nagłym odwołaniu ministra finansów Christiana Lindnera przez kanclerza Olafa Scholza, doszło do rozpadu koalicji rządzącej, znanej w Niemczech jako „Koalicja Sygnalizacji Świetlnej” (Ampelkoalition).
Nazwa tej koalicji pochodzi od kolorów partii tworzących rząd: SPD (czerwony), Zielonych (zielony) i FDP (żółty). Po 16 latach konserwatywnych rządów Angeli Merkel w Niemczech pojawiła się nadzieja na istotne zmiany, których symbolem stała się właśnie „Koalicji Sygnalizacji Świetlnej”. Nowy rząd miał nie tylko modernizować niemiecką gospodarkę, ale także wdrażać ambitne reformy ekologiczne i przyspieszać rozwój infrastrukturalny, co miało przynieść korzyści również polskim przedsiębiorcom działającym na niemieckim rynku.
Jednak seria kryzysów szybko pokrzyżowała te ambitne plany. Najpierw pandemia COVID-19 znacząco zwiększyła wydatki budżetowe i zadłużenie, zmuszając rząd do zmiany priorytetów. Gdy gospodarka niemiecka zaczęła się stabilizować, doszło do rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która wywołała chaos na rynku energetycznym. Niemcy, uzależnione od rosyjskiego gazu, zmuszone były przekształcić swoją politykę energetyczną w trybie pilnym, co doprowadziło do dalszych podziałów w rządzie. Dla FDP (Wolna Partia Demokratyczna) i jej lidera, ministra finansów Christiana Lindnera, zachowanie kontroli nad budżetem stało się priorytetem, co kolidowało z aspiracjami SPD i Zielonych, domagających się większych wydatków na politykę społeczną, infrastrukturę, modernizację i przemianę energetyczną oraz ekologię.
Niemiecka polityka budżetowa od lat opierała się na koncepcji tak zwanego „czarnego zera” (schwarze Null), czyli zerowego deficytu budżetowego. Jest to podejście, które szczególnie promował Christian Lindner, zakładające unikanie deficytu poprzez restrykcyjną kontrolę wydatków i ograniczenie zadłużenia publicznego. Dzięki temu Niemcy utrzymują zadłużenie publiczne na poziomie poniżej 65% PKB, co wyróżnia je na tle wielu krajów zachodniej UE oraz USA (często dużo powyżej 100% PKB).
Jednak polityka „czarnego zera” ma swoich krytyków. SPD i Zieloni oraz wielu obserwatorów wskazuje, że surowa dyscyplina budżetowa doprowadziła do niedoinwestowania w kluczowe obszary, takie jak infrastruktura, cyfryzacja i transformacja energetyczna. Problemy te stały się szczególnie widoczne w ostatnich latach, zwłaszcza po wybuchu kryzysu energetycznego wywołanego wojną na Ukrainie. Podczas gdy Francja i Włochy, mimo (a może i dzięki) wyższego zadłużenia (odpowiednio ok. 110% i 140% PKB), inwestują w modernizację i rozwój infrastruktury, Niemcy znalazły się w sytuacji, w której konieczność nadrabiania tych zaległości może wymagać odejścia od zasad „czarnego zera” i zwiększenia nakładów.
Wzajemne napięcia w koalicji od miesięcy narastały, aż w końcu kanclerz Olaf Scholz z SPD zdecydował się na odwołanie Lindnera, co doprowadziło do oficjalnego rozpadu koalicji.
Nowym ministrem finansów został Jörg Kukies, bliski współpracownik Scholza, znany z bardziej elastycznego podejścia do budżetu. Kukies prawdopodobnie będzie skłonny wspierać większe zadłużenie i inwestycje publiczne, co może przyczynić się do stabilizacji sytuacji gospodarczej w krótkim okresie. Jednak, rozpad koalicji oznacza istotne zmiany w polityce gospodarczej Niemiec i rodzi pytania o przyszłość kraju w kontekście europejskim.
Niemiecka opozycja, zwłaszcza CDU pod wodzą Friedricha Merza, nawołuje do przyspieszonych wyborów, argumentując, że są one konieczne, aby zakończyć polityczny impas. Wybory te mogą zmienić układ sił w Niemczech, co również może wpłynąć na warunki gospodarcze w kraju i kierunek współpracy z europejskimi partnerami.
Dla polskich przedsiębiorców, którzy współpracują z niemieckimi kontrahentami lub prowadzą działalność w Niemczech, niestabilność polityczna u sąsiada może przynieść konkretne ryzyka. Rozpad koalicji może opóźniać realizację projektów infrastrukturalnych, co jest kluczowe dla sektora logistycznego i handlu online, szczególnie dla tych polskich firm, które prowadzą ekspansję na rynek niemiecki.
Bezos i Trump – zaskakujący sojusz przepełniony pragmatyzmem
W atmosferę politycznych napięć wkroczył także Jeff Bezos, założyciel Amazona, który mimo wcześniejszych konfliktów z Donaldem Trumpem zdecydował się na publiczne pogratulowanie mu wygranej. Amazon, jeden z największych światowych graczy e-commerce, odgrywa także ważną rolę na rynku niemieckim, gdzie działa wielu polskich sprzedawców oferujących swoje produkty. Dla obserwatorów gest Bezosa był zaskoczeniem, ponieważ przez całą pierwszą kadencję Trumpa Bezos otwarcie krytykował prezydenta, a Trump wielokrotnie publicznie atakował Amazon. Zarzucał firmie wykorzystywanie amerykańskiej poczty „jako swojego chłopca na posyłki” oraz zarzucał „Washington Post” – należącemu do Bezosa – stronniczość i manipulowanie opinią publiczną.
Decyzja Bezosa o gratulacjach jest najprawdopodobniej posunięciem pragmatycznym, mającym na celu zabezpieczenie interesów Amazona w obliczu nadchodzących zmian. Dla Amazona, który rozwija globalną sieć logistyczną, ewentualne podwyższenie ceł może oznaczać potrzebę relokacji części produkcji do USA, co pozwoliłoby firmie unikać dodatkowych kosztów związanych z importem. Polski przedsiębiorca prowadzący sprzedaż na Amazon powinien mieć świadomość, że taki scenariusz może teoretycznie wpłynąć na dostępność produktów i usług Amazona w Europie, co może w dłuższym czasie zwiększyć konkurencję na rynku europejskim. Jeśli Amazon zdecyduje się na dostosowanie cen w związku z nowymi taryfami, polscy sprzedawcy mogą potrzebować dostosować swoje strategie cenowe, aby pozostać konkurencyjnymi.
Wnioski na przyszłość
Zmieniająca się sytuacja polityczna w USA i Niemczech wymusza na polskich eksporterach większą elastyczność i dostosowanie strategii działania. Protekcjonistyczna polityka Trumpa oraz niestabilność polityczna w Niemczech mogą wymagać od polskich firm dywersyfikacji rynków eksportowych, aby ograniczyć ryzyko związane z możliwymi barierami handlowymi i zmianami w polityce fiskalnej. Eksperci, tacy jak Achim Wambach z Centrum Europejskich Badań Ekonomicznych (ZEW), apelują o wzmacnianie rynku wewnętrznego Unii Europejskiej, aby ograniczyć wpływ zewnętrznych napięć handlowych na europejską gospodarkę. Polscy przedsiębiorcy mogą zyskać na współpracy z rynkami europejskimi i poszukiwać dodatkowych możliwości ekspansji, co pozwoli na utrzymanie konkurencyjności.
W dłuższej perspektywie, zmiany polityczne w Niemczech, jak na przykład nowa polityka fiskalna pod wodzą Kukiesa i prawdopodobnie po nowych, przyspieszonych wyborach rządy konserwatywnej chadecji, mogą przynieść korzyści polskim firmom działającym na rynku niemieckim. Planowane inwestycje w infrastrukturę, zwłaszcza w rozwój technologiczny i cyfryzację, mogą stworzyć nowe możliwości dla polskich firm. Z drugiej strony, warto również monitorować ryzyko wynikające z planowanych ceł i barier handlowych w USA, co może zmusić do ponownego przemyślenia strategii eksportowych.
Podsumowanie: polityczne zmiany i ich skutki dla polskich firm
Miniony tydzień przyniósł wydarzenia, które mogą na długo wpłynąć na sytuację gospodarczą w Europie i na świecie. Powrót Trumpa do Białego Domu, rozpad niemieckiej koalicji rządzącej to jedynie początek potencjalnych zmian, które mogą zdefiniować transatlantycką współpracę na nowo i wpływać na rentowność polskich firm. W obecnej sytuacji polscy eksporterzy muszą zachować elastyczność i śledzić rozwój wydarzeń, by dostosować swoje strategie do nowych warunków.
Europa, mimo wewnętrznych wyzwań, nadal pozostaje atrakcyjnym rynkiem dla polskich firm, jednak nadchodzące lata mogą wymagać bardziej dynamicznego podejścia i większej gotowości do adaptacji. Polscy przedsiębiorcy powinni traktować ten czas jako okazję do przemyślenia swoich strategii handlowych, poszukiwania nowych rynków oraz inwestowania w innowacje, aby zabezpieczyć swoje pozycje w zmiennym i coraz bardziej złożonym otoczeniu geopolitycznym.